Płomyk - Diament 3:1

Płomyk - Diament 3:1

W pierwszym meczu sezonu przegraliśmy z Płomykiem Lutoryż 3:1. 
Od początku spotkanie nie układało się po naszej myśli. Graliśmy bardzo chaotycznie i nie potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacji bramkowych - akcje zazwyczaj kończyły się przed polem karnym gospodarzy. Do tego wysokie i agresywne krycie w środku znacząco utrudniło nam rozgrywanie piłki. Pierwszą bramkę straciliśmy już w 14 minucie. Zagrana wzdłuż "piątki" piłka, przeszła wszystkich obrońców, a akcje zamknął Kamil Powierża który nie miał problemów ze strzeleniem bramki. Płomyk kilka razy groźnie atakował, szczególnie skrzydłami, jednak był nieskuteczny i dobrze w bramce spisywał się nasz bramkarz. My też mieliśmy swoje sytuacje, z rzutu wolnego uderzał Bartek Szela, ale bramkarz wyciągnął się jak struna i wybił piłkę na rzut rożny. Po kolejnym rzucie wolnym z ok. 30m. piłka przeszła wszystkich zawodników, a niewiele brakowało by dośrodkowanie zamknął Mariusz Środoń. Ogólnie pierwsza połowa była dość wyrównana, chociaż wydaję się, że to gospodarze stwarzali lepsze wrażenie na boisku, byli bardziej aktywni i bardziej poukładani.

Drugą połowę zaczęliśmy najgorzej jak można było. Najpierw w 48 min. Grzesiek Iskra nie zdołał zatrzymać Andrzeja Zięby, który po ładnym rajdzie prawą stroną i strzale na długi słupek podwyższył prowadzenie. Chwilę później błąd popełnił nasz bramkarz, który wydawało się w łatwej sytuacji sparował piłkę przed siebie, najszybciej dopadł do niej znowu A. Zięba, który bez problemu zdobył kolejną bramkę dla Płomyka. Później widać było, że zawodnicy z Lutoryża poczuli się zbyt pewnie, co się szybko zemściło. W 60 minucie piłkę w pole karne zagrał Marcin Strzępek, ładnie przyjął ją sobie Damian Grodzki, po czym głową przelobował bramkarza gospodarzy. Od tego czasu gospodarze stworzyli sobie bodajże jedną sytuację. Przy wybiciu piłki poślizgnął się nasz bramkarz, ale zawodnik Płomyka nie trafił do pustej bramki. My natomiast nabraliśmy pewności siebie i stwarzaliśmy sobie dobre sytuacje bramkowe których jednak nie potrafiliśmy wykorzystać. Dwóch sytuacji "sam na sam" nie wykorzystał Mariusz Środoń w tym jednej po szybkim, przytomnym rozegraniu rzutu wolnego przez Konrada Biedę w czasie gdy zawodnicy Płomyka kłócili się z sędzią. Swoje sytuacje mieli też m.in. Konrad Bieda i debiutujący Michał Koszarski ale obronną ręką wychodził bramkarz gospodarzy. Do tego ostatnie kilkanaście minut rozgrywanych było w ulewnym deszczu i przy silnym wietrze, co uniemożliwiło składne rozgrywanie piłki. 

Niestety w tym meczu ponieśliśmy zasłużoną porażkę. Zawodnicy Płomyka pokazali charakter, dużo więcej biegali, a przede wszystkim byli bardziej agresywni i skuteczni. My zaczęliśmy chyba lekko zestresowani, a jak już złapaliśmy wiatr w żagle z pomocą Płomykowi przyszła pogoda i nasza nieskuteczność. 
Na koniec jeszcze należy wspomnieć o trzech panach prowadzących ten mecz. Ci panowie zwani sędziami chyba jeszcze myślami byli na wakacjach, bo tak fatalnego poziomu sędziowania - o ile można tu mówić o jakimkolwiek poziomie - jeszcze nie spotkaliśmy. Zarówno my jak i pewnie zawodnicy z Lutoryża, mamy nadzieję, że tę trójkę sędziowską zobaczymy nie prędko, a jeśli to nie w takiej dyspozycji jak w tym meczu. Na szczęście bramki nie padały w kontrowersyjnych sytuacjach, więc o wynik nie możemy mieć do nich pretensji. 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości